Czy depresja przychodzi nagle? Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć, ponieważ tak jak już wcześniej pisałem nie jestem terapeutom i nie znam wszystkich przypadków. Ja chce opowiedzieć jak to się rozwinęło u mnie a żeby to zrozumieć trzeba się cofnąć w czasie i zrozumieć co po kolei się wydarzyło w naszym życiu. Ja to zrobiłem i tu chciałbym opisać krótko co się u mnie wydarzyło co spowodowało że przerodziło to się w taki stan.
W swoim życiu imałem się wielu prac, ale zawsze byłem zależny od kogoś. Zawsze miałem szefa nad sobą, który mówił mi co mam robić, jakie zadania wykonywać. Nigdy nie byłem w tym samodzielny. Na pewnym etapie swojej kariery zawodowej miałem już tego dosyć i czułem, że to co robię nie ma znaczenia, czułem się wypalony i wtedy na swojej drodze spotkałem jego mojego szefa, który w tamtym momencie myślałem, że dał mi ogromną szansę na wybicie się. Zaczął wspinać się po szczeblach kariery, moje zdanie zaczęło się liczyć, miałem wiele do powiedzenia, posłuch ludzi, decyzyjność i tak coraz większe zarobki dzięki którym mój prestiż społeczny się zwiększał. Mogłem sobie na wiele rzeczy pozwolić i byłem coraz bardziej szczęśliwy.
Tak wtedy myślałem. Prawda jest zupełnie inna. Nic nie było za darmo, nic nie było tak piękne jak się mogło wydawać. Prawda jest taka, że moja chęć zdobycia sukcesu była tak silna i byłem tak zaślepiony można powiedzieć, że zachłysnąłem się tym wszystkim i właśnie to ktoś potrafił wykorzystać. Wiem, że czasami trudno jest to zrozumieć i zauważyć bo ja sam tego nie rozumiałem, jak ktoś potrafi nas zmanipulować. Nie odbywa się to od razu często trwa latami, aż się tak w tym zatracimy, że jak już nawet to zrozumiemy to jest za późno. Tak właśnie było w moim przypadku, ale nawet jak już to zrozumiałem to myślałem dalej, ze jeszcze mam to pod kontrolą i sobie z tym poradzę. Nic bardziej mylnego, na wszystko było już dużo za późno….
Nie chce dzisiaj całą winą obarczać mojego już byłego szefa, ale fakt jest taki, że w tamtym czasie za możliwość poprawy statusu społecznego i poprawy stanu życie przez większe zarobki oddałem mu się całkowicie. Praca stała się dla mnie wszystkim. Pogoń z pieniądzem była najważniejsza myślałem, że mam wszystko a prawda była zupełnie inna. To wtedy właśnie wszystko zacząłem tracić chociaż jeszcze o tym nie wiedziałem. Całe dnie spędzałem w pracy nawet jeśli byłem w domu to i tak czas spędzałem na telefonie służbowym. Na wakacjach po kryjomu wychodziłem żeby wykonać kilka telefonów by sprawdzić czy wszystko jest w porządku i czy nie jest potrzebna moja pomoc. Stres narastał, a wszystko dusiłem w sobie ponieważ im bardziej się angażowałem w pracę tym bardziej odsuwałem bliskie mi osoby od siebie. Oczywiście, że tłumaczyłem się sam przed sobą że mamy ciężkie czasy i wszyscy tak pracują. Wszystko jest coraz droższe i cieszę się, że mam możliwość dobrze zarobić. Jednak to wszystko było tylko wymówką żeby się usprawiedliwić. Nie chciałem widzieć co się ze mną stało. Znajomi, przyjaciele a nawet rodzina poszła na drugi plan – nie byli oni dla mnie najważniejsi. Wręcz myślałem, że to że lepiej zarabiam wynagrodzi to wszystkim. Dobre ciuchy, wakacje, lepsze kosmetyki, samochód etc… Zamiast towarzyskiej osoby którą kiedyś byłem pojawił się odludek i przyszły niekontrolowane wybuchy złości, ciągła irytacja, ucieczka przed domowymi problemami w pracę. Współpracownicy poprawiali mi humor tłumacząc, że to charakter pracy i wymagający szef ale ja z tym nic nie robiłem aż było za późno…
Brzmi banalnie czy znajomo? Wiem można to powiedzieć ale wymyślił… Teraz będzie się użalał nad sobą a tak naprawdę nie zna problemu. Jednak ja znam problem i uwierzcie mi taka historia nie jest odosobniona ale w moim przypadku to był naprawdę początek tego co później przerodziło się w coś dużo gorszego. To trwało latami zanim doprowadziło do momentu w którym jestem teraz…..
Dodaj komentarz
Komentarze